poniedziałek, 22 lipca 2013

Gliwicki listek figowy

logo Gliwic.  Źródło: gliwice.eu
Gliwice coś mają. Ni to pies, ni to wydra. Podobne trochę do budżetu obywatelskiego, ale to bardzo luźne skojarzenie. Dzisiaj właśnie ruszył sondaż "Wnioski do budżetu miasta na realizację zadań jednorocznych", który w swej idei ma być platformą, dzięki której gliwiczanie będą mogli rozdysponować bezpośrednio jakieś środki z budżetu miasta. 

Dla mnie to wygląda jak listek figowy. A nawet trochę mniej. Mam kilka zastrzeżeń do tej inicjatywy.


Nie wiadomo, czy wyniki będą wiążące dla władz miasta. Podobno mają być, ale nigdzie zapisane to nie jest, więc można się spodziewać, że włodarze miejscy pod jakimś pretekstem mogą unieważnić wyniki tej sondy (nie piszę, że tak się stanie). Zapisanie takiej formuły sprawiłoby, że mieszkańcy poczuliby się bezpieczniej zgłaszając swoje pomysły i czuliby, że władza się liczy z ich pomysłami, ufa im i jest ich ciekawa. 

Suma do rozdysponowania to 0,13% budżetu (tak, mniej niż 1/5 z procenta), ok 2 mln zł. Przypominam, że Gliwice są miastem prawie 200-tysięcznym, o powierzchni 134 km2, z 16 dzielnicami o budżecie ok 1 mld zł. Co można zrobić za taką sumę? Co to za udzielenie mieszkańcom możliwości dysponowania budżetem miasta? 


Projekty, które zostaną zrealizowane to najprawdopodobniej dwa. Zakładając, że nie będą to erzace, tylko dobrze przeprowadzone przedsięwzięcia. Dwa na całe miasto. Nadal o tych samych parametrach, o których wspominam w poprzednim akapicie. Czy nie jest to wyłączanie z projektu aktywizacji obywateli (tak, łudzę się,  że to o to chodzi) tych części miasta, które mieszkańców mają najmniej albo są najmniej mobilni?

Bo jedynym sposobem, aby dowiedzieć się o akcji, jest wejście na stronę Urzędu Miejskiego. Nie została zaplanowana ŻADNA akcja promocyjna tego przedsięwzięcia. Żadnych plakatów, ulotek, rozesłania informacji do organizacji pozarządowych, etc. To niemal automatycznie wyklucza starszą część populacji Gliwic (jak również tych, którzy nie śledzą uważnie wszystkich kanałów informacyjnych miasta) z możliwości wzięcia udziału w sondzie, bo te osoby nie będą po prostu o tym wiedzieć.

A jeśli będą wiedzieć, to i tak jest prawdopodobieństwo, że ludzie starsi nie będą mogli wziąć udziału, bo z Internetu nie potrafią korzystać/ nie posiadają/ nie ufają mu. Oczywiście można pójść do biblioteki, ale i tak trzeba założyć pocztę internetową (potrzebną do weryfikacji głosu), co wiele starszych osób może przerosnąć technologicznie i zostanie uznane za stratę czasu.

Miasto (głosem administratora na Facebooku) twierdzi, że ten projekt nie jest substytutem. (...) Niewielkim kosztem zostaną określone preferencje mieszkańców Gliwic dotyczące poddanych sondażowi przedsięwzięć jednorocznych. Ja mam zgoła odmienne zdanie. To jest substytut. Na podstawie aktualnych informacji na temat tego przedsięwzięcia nie można określić preferencji mieszkańców Gliwic, sama akcja jest tylko listkiem figowym dla włodarzy miasta w kontekście wprowadzanych przez polskie miasta budżetów obywatelskich bez jakichkolwiek gwarancji, że ich pomysł będzie się liczyć, a w przypadku, gdy wygra, zostanie zrealizowany.

Strona na której można wziąć udział w sondażu (do czego mimo wszystko gorąco zachęcam): https://gliwice.eu/ankieta/sondaz

A tu informacja, jak powinien wyglądać budżet obywatelski z prawdziwego zdarzenia (opracowanie Instytutu Obywatelskiego): http://www.instytutobywatelski.pl/14426/publikacje/raporty/raport-budzet-partycypacyjny-krotka-instrukcja-obslugi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz