Był brud i szarość betonu. Później właściciel postanowił znaleźć inwestora i odnowić miejsce. Drastycznie. Poprzez wyburzenie. Więc zerwał się głos oburzonych. Były wiece, artykuły w gazetach, listy do architektonicznych autorytetów, debaty. Na próżno. Z hali katowickiego dworca pozostał gruz.
Jego czas dobiegł końca
Dworzec PKP w Katowicach. Wybudowany w latach 1966-1972 na miejscu kwartału kamienic. Jego konstrukcja złożona z 16 niezależnych od siebie kielichów z widocznymi odciskami szalunków była jedną z niewielu opartych na tej technologii konstrukcji na świecie. Hala główna dworca składała się z dwóch poziomów, na których znajdowały się kasy biletowe, poczekalnia, sklepy, restauracja etc. oraz ulokowanej pomiędzy tymi poziomami strefy łączącej trzy tunele prowadzące na perony. Zaprojektowany został przez tzw. „Warszawskie Tygrysy” (Wacława Kłyszewskiego, Jerzego Mokrzyńskiego, Eugeniusza Wierzbickiego) w modnym wówczas stylu brutalistycznym. Od czasu, gdy prywatny inwestor wspólnie z PKP postanowił dworzec wyburzyć, toczyła się batalia o jego zachowanie (choć inwestor przekonuje, że kielichy odbuduje). Na portalu społecznościowym Facebook stronę utworzyli zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy rozbiórki. W dniu 11 stycznia 2011 roku padł ostatni kielich hali głównej dworca. Czas Brutala z Kato, jak został nazwany przez swoich obrońców, dobiegł końca.